czwartek, 12 sierpnia 2010

nowe wieści ze świata


Nie pisałam już 10 dni. Moja systematyczność leży i kwiczy.
Co się działo przez ten czas..? dużo. Mętlik myśli. Od czego by tu zacząć? Od podróży do Chiclayo? Do Huaca del Sol i la Luna? Od pracy w szpitalu czy o Trujillo? Hm… cieżki wybór.

Trujillo


Na początek kilka zdjęć z zabytkowej części Trujillo.
Jak w każdym peruwiańskim mieście, główny plac nosi nazwę Plaza de Armas- Plac Broni

Plaza de Armas w Trujillo

Powoli czuję się tu jak tubylec. Jeżdżę autobusami jak oni, jem to co oni, chodzę sama po ulicy, kupuję owoce na pobliskim targu.  Przyzwyczaiłam się do wiecznego zapachu spalin, ryku klaksonów, braku świateł dla pieszych. Przejście przez ulicę jest tutaj nie lada wyczynem. Żaden samochód cię nie przepuści. A nawet jak jesteś na pasach, a samochód skręca, to kto ma pierwszeństwo…? Oczywiście silniejszy, czyli pojazd maszynowy.
Trąbienie taksówek już mnie nie przeraża, choć nadal wkurza. Wyobraźcie sobie… idziecie ulicą, kontemplujecie,  albo w ogóle o niczym nie myślicie ( częściej), po prostu idziecie, a tu nagle za twoimi plecami ktoś na ciebie trąbi. Nie wystraszylibyście się?  Nie wkurzyłoby was to?





Peruwiańska rodzina
W mojej opowieści często będę wspominać niektóre osoby. Oczywista oczywistość dla mnie, nie musi oznaczać oczywistości dla was. Żebyście wiedzieli, kto jest kim , poniżej krótka charakterystyka postaci występujących w blogu, z dużym naciskiem na moją peruwiańska rodzinkę
Ja- opisywać chyba nie muszę. Dla jasności- studentka 4 roku medycyny, która przyjechała do Peru odbyć praktyki z chirurgii i ratownictwa medycznego. Piękna, mądra, wspaniała i przede wszystkim skromna ;) przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać przed tym gimnazjalnym opisem siebie. Zawsze to robię.
Ania- koleżanka, która przybyła tutaj w tym samym celu co ja
Peruwiańska mama- kobieta NIE pracująca. W teorii kura domowa, z praktyką gorzej. Chociaż po 20 latach powinna zaznajomić się z obsługą miotły, szufelki lub ścierki, zdarza jej się zapomnieć do czego służą powyższe sprzęty i przez 3 tygodnie ich nie tknąć. Gdyby pominąć tę drobną wadę, złota kobieta, oddająca całą energię dzieciom.  Dosłownie ( patrz niżej rytuał poranny). Lubi romantyczne piosenki. Raz do roku otwiera butelkę wina, którą  z braku towarzysza, wypija w samotności.
Marco- student medycy. Mój peruwiański brat. Lat 20. Często nieobecny duchem. Umuzykalniony- Gra na perkusji i gitarze elektrycznej. W swoim czerwonym garbusiku cały bagażnik zajmuje głośnik. Przez to nie sposób prowadzić konwersacji w aucie. Zebrać myśli również.
Ricardo- młodszy brat- lat 14. Marco gra na perkusji i gitarze, Ricardo…. się uczyL
Jorget- siostra, lat 7. Ciesząca się dobrym apetytem.  Z czegoś musi tak wyglądać jak mała kluseczka. Jedyna nić porozumienia między nami to wspólne jedzenie posiłków i oglądanie filmików przyrodniczych na youtubie.


Rytuał poranny

Każdego wieczoru nastawiam budzik na 6.40. Wciąż się zastanawiam po co, jeżeli i tak to nie jego dźwięk mnie wyrywa ze snu. Moja peruwiańska mama wstaje o 6.20 i zaczyna budzić domowników. Jeżeli wasze potomstwo będzie narzekać, że ma na 8.00 do szkoły, to co mają począć biedne peruwiańskie dzieci, które o 7.00 zaczynają lekcje. Tak, tak- o 7.00!!! a jeżeli ktoś się spóźni, to do szkoły się już nie dostanie, bo zamykana jest brama. Zajęcia trwają do 13.00, a od 16.00 do18.00 są zajęcie popołudniowe- obowiązkowe. I kto ma gorzej?


Wróćmy zatem do porannego rytuału. Mama budzi dzieciaki i schodzi na dół przygotować śniadanie. W tym czasie pociechy teoretycznie powinny wstać, umyć się, ubrać itp. Nic bardziej mylnego. Ricardo zasypia na stojąco z szczoteczką w ręku, Jorgiet nie wstaje z łóżka, a jak już wstanie, to szuka swoich skarpetek, majtek, koszulki itp. po całym domu. Mama co 5 minut  woła z kuchni: Ricardo! Desayuno! Ricardo despiertate! Ricardo esta las 7 menos 5. Voy sin ti! (Ricardo! Śniadanie! Obudź się! Jest za 5 siódma, jadę bez ciebie!). O 7 kiedy już żadne krzyki i wrzaski nie pomagają, idzie do garażu, odpala czerwonego garbusa i zaczyna trąbić. Wtedy Jorgiet przestaje szukać zeszytu do angielskiego i biegnie do samochodu, a Ricardo budzi się i krzyczy z pokoju- Mama! Espera! Me voy! Mama czekaj! Idę! Z butami w ręku, zbiega po schodach i wskakuje do auta. Oczywiście w tym całym zgiełku nie zdąża zjeść śniadania. I tak codziennie.
I po co komu budzik?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz