niedziela, 2 października 2011

co robi policjant na sluzbie...?


dzisiaj moje prawa do swobodnego spacerowania zostaly pogwalcone. zostalam brutalnie napadnieta i to przez kogo,,,? przez dwoch maloletnich delikwentow siegajacych mi zaledwie po piers, po szyje. wzieli mnie z zaskoczenia, kiedy robilam zdjecie. podbiegli do mnie i probuja wyrwac mi aparat z reki! dawaj torbe, aparat! krzycza ja im kulturalnie odpowiadam, ze nie! no i zaczyna sie szarpanina. Jestem silniejsza, ale ich jest wiecej. jeden uwiesil sie na torebce, drugi na aparacie. kiedy szala zwyciestwa przesuwa sie na moja strone (jestem przeciez od nich silniejsza), urywa sie ramiaczko od torby. co za szmelc! torebka znajduje sie w rekach zlodziejow. zaczyna sie poscig. ja z rozwalonym aparatem w reku- obudowa nie wytrzymala nacisku i pekla, gonie dzieciaki. kluczymy po uliczkach, ja krzycze na cale gardlo, zlodzieje! ukradli mi torebke, niech mi ktos pomoze, a tu znieczulica spoleczna, kazdy tylko sie przyglada, zero reakcji. po ktoryms zakrecie przepadaja jak kamien w wode, a ja z obawy, zeby nie zawolali starszych kolegow, daje za wygrana. pierwszy raz w zyciu zostalam okradziona….
 
zawartosc torebki-
-           ulubiony szalik
-          50 euro w porflelu- a mialam je wsadzic do kieszeni spodni dla bezpieczenstwa
-          legitymacja studencka
-          pamiatka w postaci mate, bombilla,  i yerba mate
jakos to przeboleje....
-          etui od aparatu a w srodku 2 zapelnione zdjeciami karty pamieci- cos zaczyna sie w srodku gotowac, ale na szczescie mam kopie tych zdjec na pen drivie
-          moj dziennik z podrozy- wszystko, co robilam, co jadlam, kiedy, cala moja wedrowka poszla sie... tego wybaczyc im nie potrafie!!!!

Jeszcze przez chwile biegam po uliczkach, szukam zlodziei.
-          Czy cos sie stalo…? – pyta jeden urugwajczyk. Wow! Wreszcie jakas pozytywna reakcja na moja krzywde.
Idziemy razem na komisariat policji. trzy bloki od miejsca kradziezy. Czyzby policjanci mieli w niedziele wolne?
Spisujemy oswiadczenie. Najpierw dane personalne. Zeby bylo szybciej, zabieram policjantowi dlugopis i sama wypelniam formularz.  Co sie stalo, gdzie, ilu ich bylo, zawartosc torebki, czy miala pani przy sobie dokumenty. Jasne, ze nie mialam. Kto w obcym kraju nosi przy sobie wszystko?  
Po chwili przechodzimy do przyjemniejszych tematow. Policjant opowiada mi o drzewie genealogicznych swojej rodziny. W czasie I wojny swiatowej jego prababka rosjanka wyemigrowala do wloch, po drugiej wojnie swiatowej czlonkowie jego rodziny przeplyneli ocean atlantycki i osiedlili sie w urugwaju. Ja bym na ich miejscu wybrala inne panstwo. Kilka lat wstecz znowu decyzja o zmianie miejsca zamieszkania. Czesc rodziny przeprowadza sie do Pragi. Na zakonczenie funcjonariusz pyta sie mnie, czy probowalam juz yerba mate. Tutaj wszyscy chodza z mate i termosem pod pacha. Yerba mate uzaleznia- tak jak papierosy.
-       Chcialam sprobowac, ale zlodzieje ukradli mi mate.

-      Wyslemy ci paczke z yerba mate na twoj polski adres, ktory jest w zgloszeniu o kradziezy. (jak z nimi dzisiaj rozmawialam, paczka zostala wyslala)


dla bezpieczenstwa zostaje odwieziona radiowozem do domu.  Opowiadam funkcjonariuszom swoja historie.
-          Chcialam skrocic sobie droge, zeby zobaczyc rambla (promenada nad morzem), ale zostalam napadnieta i skradziono mi torebke.
-          Wiec jeszcze jej nie widzialas?
-          Nie
-          A chcialabys ja zobaczyc
-          Oczywiscie
-          To jedziemy. Bedziemy twoimi przewodnikami.

I tak o to przez godzine zwiedzalam miasto przez szyby radiowozu- po prawej stronie Mercado de puerto, po lewej facultad de derecho itp. Panowie policjanci przylozyli sie do pelnionej funkcji. Na zakonczenie zaprosili mnie na impreze i wspolne picie yerba mate. Moze kiedy indziej… Mile zakonczenie pechowego dnia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz