środa, 4 lipca 2012

na afrykanskiej ziemi

pora na nowa podroz. byla juz Ameryka Pd, Azja, tym razem kolej na Afryke.
Sa kraje latwe i przyjemne, gdzie infrastruktura turystyczna jest dobrze rozwinieta. do kazdego miejsca dostaniesz sie wygodnym autobusem. na miejscu juz czeka na ciebie 10 przewodnikow oferujacych swoje uslugi.
Sa rowniez miejsca, gdzie podrozuje sie ciezko, jezeli organizujesz to na wlasna reke, gdzie chodzisz po dywanie zrobionym ze smieci, w powietrzu unosza sie opary spalin, na kazdym rogu ktos wyciaga w twoim kierunku reke z prosba o jalomuzne. wszedzie kurz, brud, bieda, ale tez niesamowite potrawy, ludzie i swiatynie.
trzeci rodzaj krajow- to panstwa nieturystyczne. do nich potrzeba wizy i listu zapraszajacego. gdzie maksymalnie 3 dni po przyjezdzie potrzebujesz sie zameldowac w biurze dla obcokrajowcow ( z ang. aliens office- czyzby to dla biuro dla kosmitow?), a zeby robic zdjecia, zwiedzac zabytki, czy wyjechac z miejscowosci a do miejscowosci b udajesz sie znowu do urzedu, uiszczasz odpowiednia oplate, dajesz nastepne zdjecie legitymacyjne, dostajesz nastepna pieczatke w paszporcie i papierek pozwalajacy na wyjazd . Na granicy trwaja dzialania zbrojne, sytuacja polityczna jest niestabilna, ludzie podobnie jak w Egipcie wyszli (na dwa dni przed moim przyjazdem) na ulice strajkowac o wyzsze pensje i tansze jedzienie, a od 23 lat nieprzerwanie rzadzi ten sam prezydent- Al Baszir.
To wszystko doswiadczysz w Sudanie. na szczescie biurokracja, cenzura i zla sytuacja gospodarcza  nie zabila pogody ducha w mieszkancach. to wyjatkowo mili, zyczliwi i otwarci ludzie, zapraszajacy ciebie na herbate, wspolna kolacje, czy przysiadajacy sie do twojego  stolika tylko na krotka, mila pogawedke. co chwile  ktos sie do ciebie usmiecha, podaje ci reke, pyta sie z zyczliwoscia co u ciebie slychac, czy podoba ci sie Sudan? jakbys czegos potrzebowal, daj mi znac. zloci ludzie...
kiedy tak z nimi spedzasz czas, nie przeszkadza ci upal, wszechobecny kurz czy komary. przymykasz oko na korki w miescie, jazde pod prad czy czeste stuczki. zeby sie zarejestrowac swoj pobyt, cierpliwie jezdzisz od jednego urzedu do drugiego, bo tutaj sie juz tego nie zalatwia, bo zamknelismy okienko 10 minut temu, bo potrzebujesz potwierdzenia, ze szpital zgodzil sie na twoje praktyki. na koniec, kiedy juz kopie paszportu, wizy, zdjecie legitymacyjne, invitation letter, potwierdzenie oplaty dostarczasz do okienka, pani przeczaco kiwa glowa, ze jeszcze brakuje kserokopii paszportu opiekuna, ktory zajmuje sie nami w Sudanie. wiec znowu wsiadamy w samochod i jedziemy po brakujacy dokument. cala sytuacja w ogole Cie nie stresuje. wreszcie ty nic nie robisz. siedzisz w samochodzie i jezdzisz od miejsca do miejsca. cala papierkowa robota schodzi na barki Alego- mojego sudanskiego kolegi. Po 4 godzinach spedzonych w aucie bez klimatyzacji lub w urzedach, udaje sie dostac pieczatke do paszporu. Zmeczeni, oddychamy z ulga. wracamy do domow, zeby sie przebrac i chwile zrzemnac. przeciez przed nami kolejna kolacja spedzona w gronie przyjaciol. noc konczymy nad nilem, wzdluz brzegu ustawione sa rzedy plastikowych krzeselek. ludzie siedza, rozmawiaja, co chwile slychac smiech. pani obok ma budke z herbata.
- moze napijesz sie herbaty?
- czemu nie....
za chwile dzbanek herbaty i kilka szklanek laduje na malym plastikowym stoliczku. i tak jest codziennie.
i jak tu nie kochac tego kraju...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz