środa, 24 sierpnia 2011

bem vindo ao brasil

Godz. 5.30 sao paulo
Po 12-godzinach ladujemy.na lotnisku celnik przebija w paszporcie pieczątkę- bem vindo ao brasil.
Ruszam na podbój sao Paulo! Przede mna  2-3h przejazdzka do centrum autobusem, metrem i znowu autobusem i jestem na miejscu.

Sardynkowy horror!

Sao paulo. 17mln aglomeracja. 14linii metra.
8 rano - studenci spiesza sie na uczelnie, młodzież do szkol, inni do pracy. Wyobrazacie sobie co sie wtedy dzieje...?
15 min czekania przed bramkami metra.
4 nieudane podejscia dostania sie do metra.

20kg z tylu i 5kg z przodu nie ulatwialo.jak z dwoma wielkimi plecaka dostać sie do puszki pełnej sardynek? Z tyłu napieraja ludzie.z przodu bariera ludzkich cial nie do pokonania.
Za 5razem zacisnelam mocno zabki i rozpychajac sie łokciami naparlam na lud. Hurra! Jestem w środku! Jednakze zwycięstwo nie bylo wylacznie moja zasługa, lecz ludzi z tylu, ktorym posluzylam jako taran.
Drzwi sie zamknely. W glosnikach speaker śpiewająco poinformował nas o nastepnym przystanku. Czy to jakis zart? Taka brazylijska moda na umilenie poranka.wywołanie uśmiechu przez pianie nam do ucha?
Nastepny przystanek.jedna osoba wychodzi 5 wchodzi. Juz gorzej byc nie moze.stojac w wyjatkowo niekomfortowej pozycji odliczam
 stacje metra do przesiadki.tylko 10, 9, 8...



Obiecuje nie narzekac nigdy wiecej na wroclawskie tramwaje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz