Mamy motto naszej wyprawy, niezbyt wyszukane, można by rzec- ordynarne, ale jakże trafione... Zaczęło się w Bangkoku, gdzie kupiłyśmy wyjątkowo ostre uliczne żarcie, a po 24h w podróży, byłyśmy nieziemsko głodne.
Pierwsza łyżka zupy- mina koleżanki jest niewyraźna, druga łyżka- twarz czerwona, łzy w oczach...
- nie smakuje ci?
- ale to jest ostre... - mówi- a wybrałam najmniej ostrą potrawę ze wszystkich...
- wiesz, jak nie jesteś głodna, zjem za ciebie....
- zesram się, a zjem!
I od tej pory, cokolwiek robimy, nawiązujemy do tego. Zesram się, a to zrobię, zesram się, a przejdę te 5 km z ciężkim plecakiem, zesram się, a nie pozwolę mu zarobić...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz