sobota, 25 lipca 2015

W drodze do Conglor Cave....

Kilka lat temu w telewizji leciała amerykańska komedia "wyścig szczurów". Grupa ludzi miała dotrzeć z miejscowości A do miejscowości B. Ta osoba, która będzie pierwsza, zdobędzie 1 mln dolarów. Wyścig rusza, jednak dotarcie do celu nie jest takie łatwe- jednemu psuje się samolot, drugi ma wypadek samochodowy, trzeci przejeżdża stację docelową. W drodze do jaskini Conglor czułam się podobnie...
Niby nic prostszego... Poszłyśmy w vientianie do informacji turystycznej- dostałyśmy mapkę, z zaznaczoną na mapce jaskinią, godzinę odjazdu autobusu, dworzec, z którego autobus odjeżdża i nawet pan podał nam cenę biletu. 
Rano pożegnałyśmy naszego couch surfera, wsiadłyśmy do zbiorowego tuk tuka, który zawiózł nas do sikhai market, zmiana tuk tuka i po 20 min znalazłyśmy się na talat sao market, teraz tylko autobus i po następnych 20 min byłyśmy na southern terminal. Tam wyciągnęłam mapkę, pokazałam paluszkiem, gdzie chemy jechać, kupiłyśmy bilet, wsiadłyśmy do autobusu i jedziemy. 
W autobusie zaczęłam jeszcze raz studiować mapkę- po co mamy jechac do thakek i następnego dnia cofać sie 200 km, zeby wrócić do Conglor. Idę do kierowcy- pokazuje mu miejscowość thang bien i mówię- tell us, when we arrive to thang beng. Nie wiem czy rozumie, wiec powtarzam we want to stop in thang beng. Ok? Odpowiada ok. 
Jedziemy juz ponad 5 h. Czyżbyśmy minęli te miejscowość ? Kierowca nam nie powiedział ? Idę jeszcze raz do niego. Pytam sie kiedy bedziemy w thang beng- uśmiecha sie i powtarza po mnie thang beng. Pokazuje zegarek, kierowca tylko powtarza thang bien. Nie dogadam sie z nim. 
W autobusie jeden z pasażerów zna podstawy angielskiego. Okazuje się, że dawno przejechaliśmy thang beng i do tha khaek zostało z 30-40 km. Czyli godzina drogi...
Wysiadać...? Dojechac do tha khaek, przespać sie i wracac jutro lub znaleźć pierwszy lepszy autobus do thang beng? 
Głodne, zmęczone, po 9 h jazdy, decydujemy się na ostatnią opcję. Autobus odjeżdża za 10 min. Szybko posiłek i kolejne 3h w drodze. 
Nocą dojeżdżamy na miejsce. Znajdujemy nocleg w obskurnym hostelu, dowiadujemy się, że pierwszy busik do nahin ( miejscowość oddalona od Conglor o 40km) jest o 6 rano. 
Pobudka 5.30, zimny prysznic, kurtka deszczowa, duży plecak na plecy, jedziemy zwiedzać jaskinie! 1.5 h stanicę deszczu i przyjeżdża tuk tuk. Po 30 km napotykamy na korek. Wypadek samochodowy. Tir zatarasował drogę. Jedynie auta osobowe z napędem na 4 koła przejadą dalej. Tuk tuk zawraca. Mu nie mozemy- za dużo nas to kosztowało, bierzemy plecaki i idziemy dalej- 3 km dalej udaje nam się złapać stopa i na pace hiluxa dojeżdżamy do nahin. Głodne, przemoczone, dowiadujemy się, że tuk tuk do do Conglor jedzie za 3h. zes...am się, a zobaczę dzisiaj tę jaskinie. 
Łapiemy kolejnego stopa. Kierowca pokazuje na portfel. Dogadujemy się do ceny, wsiadamy i jedziemy....
Ile godzin spędziłyśmy w podróży ...? prawie dwa dni... A jednak opłacało się. Płynełyśmy wąskimi długimi łódkami podziemnymi rzekami przez długą na 7 km jaskinię. Wpływałyśmy do komnat długich i szerokich na 100m. Podziwiałyśmy stalakmity, stalaktyty i stalagnaty, wewnętrzne plaże z białym drobnym piaskiem. Ogrom jaskini przytłaczał.
Laotańczycy w kilku miejscach stworzyli ołtarzyki, zapalili kadzidełka, podarowali buddzie w ofierze wodę mineralną...
Płynęliśmy w ciemnościach, czołówkami oświetlając drogę, tylko ten silnik strasznie warczał i trochę przeszkadzał... 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz